Środowe pojedynki na stadionach Giuseppe Meaza, a także Red Bull Arenie powinny przynieść wiele emocji. To ostatnie 2 pojedynki przed rozpoczęciem okresu rewanżowego w ⅛ finału Ligi Mistrzów.
Inter faworytem?
Zarówno Inter Mediolan, jak i FC Porto przed tym meczem notują bardzo dobre serie gier bez porażki. W przypadku Włochów ta wynosi 5 spotkań, w tym 4 ligowe. Smoki z Portugalii nie przegrali zaś od 22 spotkań z rzędu. 11 z nich odbyło się w tym roku. Drużyna prowadzona przez Sergio Conceicao wygrała aż 10 meczów z rzędu.
Pomimo niesamowitej serii gości to Inter pozostaje faworytem nie tylko tego meczu, jak i całej rywalizacji. Zwycięstwa nad Milanem czy Atalantą na swoim stadionie w tym roku mogą być jak najbardziej budujące. Warto jednak wspomnieć, że na stadionie w Mediolanie w tym roku wygrywało jednak Empoli, co pokazuje, że ten zespół poza świetnym meczem stać również na bardzo słaby.
Sytuacja w Serie A zrobiła się taka, że aktualnie Inter musi patrzeć się za plecy, by utrzymać 2 miejsce. 15 punktów straty do Napoli powodują, że chyba realniej będzie skupić się na innych celach niż pozostawienie tytułu w Mediolanie.
Inter z grupy Ligi Mistrzów wyszedł za plecami Bayernu Monachium, ale przed FC Barceloną z dorobkiem 10 punktów i 6 punktami u siebie.
Porto od października ubiegłego roku nie znalazło pogromcy. Wówczas to na Estadio de Dragao lepsza okazała się Benfica. Na wyjazdach jednak trwa dłużej, ponieważ ostatnia porażka to 7 wrzesień i 1:2 z Atletico Madryt. Od tego spotkania jednak goście rozegrali aż 15 spotkań. Imponujące mogą być pojedynki w Lidze Mistrzów z Bayerem Leverkusen i Club Brugge. W tych 2 starciach Porto zdobyło aż 7 bramek. Później wartościowymi wynikami były jeszcze 2 zwycięstwa nad Sportingiem Lizbona.
Klub z Portugalii w fazie grupowej zajął 1 miejsce o punkt wyprzedzając Club Brugge. W 6 meczach zgromadzili 12 punktów, w tym 6 w meczach wyjazdowych, gdzie łącznie zdobyli aż 8 bramek.
Kolejna wpadka Obywateli?
Rywalizacja RB Lipsk z Manchesterem City wzbudza naprawdę duże emocje. Wszak mamy do czynienia z 5 drużyną Bundesligi, a także wiceliderem Premier League. Miejsca w tabeli ligowej chyba jednak nie oddają rzeczywistego potencjału tych klubów.
Niemcy mają w ostatnim okresie sporo wpadek, słabszych spotkań. Do tego grona należy zaliczyć porażkę u siebie z Unionem Berlin, czy też wyjazdowy remis z FC Koln. To jednak jedna z ekip, która w tym roku kalendarzowym nie przegrała z Bayernem Monachium tocząc z mistrzem Niemiec bardzo wyrównany pojedynek.
Na Red Bull Arenie padało w tym roku dużo bramek. W 4 rozegranych było ich łącznie 12, co daje średnią 3 bramek na mecz. W każdym z nich padały gole dla obu stron. Gospodarze wygrywali w tylko 2 razy.
Drużyna z Manchesteru ma bardzo nierówny sezon. Jeszcze tydzień temu cieszyli się z pokonania Arsenalu i odzyskania pozycji lidera w Premier League, a już w ten weekend utracili ją ponownie po niespodziewanym remisie z Nottingham Forrest. Po raz kolejny zawodził Erling Haaland, który nie trafił w doskonałej sytuacji najpierw uderzając w poprzeczkę, a później z kilku metrów wysoko nad bramką.
Na wyjazdach, kiedy trzeba drużyna Pepa Guardioli potrafi się zmotywować i zagrać na miarę swojego potencjału, o czym świadczy triumf na Emirates Stadium. Warto jednak zauważyć, że w tym roku było to jedno z tylko dwóch zwycięstw wyjazdowych przy słabo wyglądającym remisie, a także 3 porażkach (Tottenham, Manchester United i Southampton).
Oba kluby znają się z poprzedniego sezonu z tych rozgrywek, ponieważ spotkali się w fazie grupowej. Jak na Etihad Stadium nie było niespodzianki, ponieważ Manchester City wygrał aż 6:3, tak już na Red Bull Arenie kibice mogli obserwować zupełnie inny pojedynek, który zakończył się zwycięstwem klubu z Saksonii.
Czy i tym razem można oczekiwać na niespodziankę w postaci zaliczki podopiecznych Marco Rose? Biorąc pod uwagę wszystkie powyższe składowe to można powiedzieć, że w tej rywalizacji, a zwłaszcza w tym meczu może wydarzyć się niemal wszystko.