Real gra wybornie i zasłużenie prowadzi w rozgrywkach Primera Division. Ale pierwszy mecz w 2015 roku do łatwych nie należy, drużyna z Madrytu zagra na gorącym stadionie w Valencii. Lider zagra z czwartą drużyną bieżących rozgrywek. To najciekawiej zapowiadający się pojedynek w siedemnastej kolejce spotkań.
Hiszpańskie kluby wracają do gry. Po krótkiej oworocznej przerwie, znów gra Primera Division. Między 3 a 5 stycznia zostanie rozegrana siedemnasta kolejka spotkań. Najciekawiej zapowiada siew Valencii, gdzie miejscowy klub podejmie lidera rozgrywek, Real Madryt.
Wprawdzie w składzie Valencii nie ma tylu gwiazd, co w Realu, to jednak w tym sezonie gospodarze najbliższego pojedynku spisują się w Primera Division rewelacyjnie. Zajmują obecnie czwarte miejsce w rozgrywkach. I grają świetnie. Team Valencii z Diego Alvesem w składzie jest nieobliczany i stać go na niespodziankę w meczu z Realem.
Real najprawdopodobniej do pojedynku przystąpi w najsilniejszym składzie, z CR7, czyli Cristiano Ronaldo w składzie. Podopieczni Carlo Ancelottiego są mocno zmotywowani, grają bowiem mecz wyjazdowy z trudnym rywalem, ale jest to pojedynek o utrzymanie fotelu lidera. Jeśli Real straci punkty, a jednocześnie Barcelona wygra swoje spotkanie z Realem Sociedad (zajmuje 14 miejsce w tabeli), to prześcignie punktami Real i usadowi się na pierwszej pozycji w lidze. Wprawdzie Real ma jedno spotkanie mniej rozegrane, niemniej liderowanie to sprawa prestiżowa i na pewno madrytczycy nie zamierzają spocząć w pojedynku z Valencią na laurach.
Początek meczu już 4 stycznia o godzinie 17:00. Zapowiada się naprawdę ciekawie, tym bardziej, że Real będzie chciał zmyć plamę na honorze za niespodziewana porażkę z Milanem 2:4 w turnieju Challenge Cup w Dubaju.
Zachęcamy do obejrzenia tego pojedynku, mecz na żywo pomiędzy Valencią a Realem zapowiada się wybornie. To uczta dla konesera futbolu, tym bardziej, że na boisku zaprezentuje się wielu wybitnych piłkarzy, w tym zdaniem światowych mediów, obecnie najlepszego piłkarza świata, czyli Portugalczyka Cristiano Ronaldo.

Pixabay.com